To naprawdę były piękne dni! Cała Polska był wpatrzona w Lecha Wałęsę i w wicepremiera Jagielskiego, pochylonych nad dokumentem, który już w momencie podpisywania był historyczny. Obie strony – strajkujący robotnicy i władza – potrafiły powściągnąć emocje i dojść do porozumienia. Po raz pierwszy w krajach obozu socjalistycznego władza negocjowała, a nie narzucała siłą swojej woli, wybrała dialog i kompromis. Mówiąc dzisiejszym językiem zarówno kierownictwo PRL i liderzy Solidarności kładli podwaliny pod demokratyczne państwo prawa – rzecz tu, wtedy niebywała. Wstrząsnęła monolitycznym systemem trzymającym w ryzach całą Europę Wschodnią.
„Festiwal Solidarności” trwał 16 miesięcy. Niemniej nawet podczas długiej, dziesięcioletniej przerwy nie zarzucono prób dialogu. W każdym razie nie na tyle, żeby go nie wznowić, gdy dojrzeją do tego warunki. I tak się stało, doszło do historycznego „Okrągłego Stołu”. Kierownictwo kraju bądź co bądź socjalistycznego i Solidarność ponownie dały dowód, że są gotowi do kompromisu, że dobro kraju jest dla nich dobrem nadrzędnym, choć, co trzeba przypomnieć, wielu wydawało się niemożliwe, żeby władza określana mianem „komunistycznej” podpisała trwałe i partnerskie porozumienie z przedstawicielami politycznej konkurencji.
W Polsce dokonał się cud rewolucji ustrojowej, a bronią, którą się posłużono, była kartka wyborcza.
Za przykładem Polski poszły inne kraje socjalistyczne, a na koniec samorozwiązał się Związek Radziecki. Zmieniła się także mapa Zachodniej Europy. Zniknęła NRD, zastąpiła ją po prostu Republika Federalna Niemiec.
Niemcy nigdy nie zapomniały, co zawdzięczają Solidarności. Także w tym roku pani kanclerz Angela Merkel w specjalnym przesłaniu złożyła hołd odważnym Polkom i Polakom, dzięki którym Niemcy mogą znów żyć w jednej ojczyźnie.
To jednak nie był koniec. Los zdarzył, że to właśnie polityczni potomkowie władz Polski Ludowej byli w sztafecie polskich polityków tymi, którzy wprowadzili Polskę do Unii Europejskiej. Poza Polską członkami europejskiej wspólnoty zostały także inne kraje dawnego bloku socjalistycznego.
Nigdy nie powinniśmy zapominać, że upadek muru berlińskiego, wejście dawnych członków UW do struktur NATO, zakotwiczenie Polski i całej Europy Środkowo-Wschodniej w Unii Europejskiej zaczęło się od porozumienia, które podpisał Lech Wałęsa i wicepremier rządu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, Mieczysław Jagielski.
Czas nie był jednak łaskawy dla tamtych wydarzeń. Dziś niewielu rozumie, co się stało, że bohaterowie Solidarności są tak bardzo podzieleni. Unia Europejska wciąż patrzy na nas jako na wspólnotę dziedziczącą wartości Porozumień Sierpniowych i nie rozumie współczesnych podziałów dzielących wczorajszych bohaterów. Doprawdy trudno to wytłumaczyć. Może dlatego, że i samemu trudno to zrozumieć?