Asfalt i polityka

Czytam w szczecińskiej prasie: „Dwa razy więcej dróg szybkiego ruchu w województwie zachodniopomorskim” (24 Kurier.pl, 2019-10-15). Za przykład boomu inwestycyjnego służy droga ekspresowa S6 – cały 130 kilometrowy szlak z Goleniowa do Koszalina jest już przejezdny. Trasa była realizowana i oddawana do użytku etapami. W maju odcinek od Goleniowa do obwodnicy Nowogardu, w sierpniu Nowogard – Płoty, wrzesień Płoty – Kołobrzeg, październik Kołobrzeg – Koszalin wraz z obwodnicą Koszalina.

I jak tu się nie cieszyć – mam prawo zakrzyknąć:

OBIECANE – DOTRTZYMANE!

Niestety – radość mąci polityka. Cóż bowiem czytamy na marginesie tej informacji. Czytamy otóż, że zdaniem dyrektora Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, S6 i inne drogi w województwie zachodniopomorskim, to efekt realizacji rządowego Programu Budowy Dróg Krajowych, który jest – pan dyrektor mówi bowiem o nich jednym tchem – integralną częścią Planu Odpowiedzialnego Rozwoju Premiera Mateusza Morawieckiego…

W przeciwieństwie do wysokiego przedstawiciela GDDKiA ja nie muszę uprawiać propagandy, mogę trzymać się faktów.

Otóż żadne plany budowy dróg nie mogłyby być realizowane z takim rozmachem i w takim zakresie bez wsparcie Unii Europejskiej. Mówiąc wprost – bez pieniędzy, które stamtąd otrzymujemy. Zagwarantowanie pieniędzy m.in. na rozbudowę dróg zachodniopomorskich i lubuskich zawsze było bardzo ważnym punktem moich programów wyborczych. Z tego zobowiązania wywiązałem się! Nie bez powodu więc moim hasłem wyborczym było wspomniane: „OBIECANE DOTRZYMANE”.

Dzisiejsze drogowe „żniwa”, to efekt budżetu Unii na lata 2014-2020 i dodatkowych sum które pojawiły się w nim z przeznaczeniem dla naszego regionu: 6 miliardów złotych dla województwa zachodniopomorskiego i 4 miliardów dla lubuskiego. Skąd się wzięły?

Między innymi stąd, że na jesieni 2013 roku, w czasie dyskusji w Komisji Transportu i Turystyki Parlamentu Europejskiego, przeforsowałem wydłużenie transeuropejskiego korytarza Adriatyk – Bałtyk przez Szczecin do Świnoujścia i dalej do Skandynawii. Również wtedy wprowadziłem do unijnego programu dotyczącego sieci drogowych, kolejowych, wodnych i powietrznych – TEN-T (od ang. Trans-European Networks – Transport) drogę ekspresową S6 od Szczecina do Gdańska. Trzeba było sprowadzić do Polski delegację Komisji, pokazać jej członkom znaczenie tych dróg nie tylko dla naszego kraju, ale i dla całej europejskiej sieci drogowej, przekonać… Dziś europejskie pieniądze można odnaleźć w wielu inwestycjach realizowanych w naszym regionie.

W bardzo ciekawej fazie inwestycyjnej jest na przykład trasa ekspresowa S3. Co prawda cały jej odcinek przebiegający przez województwa lubuskie i zachodniopomorskie jest już gotowy, to jednak bez północnego fragmentu, doprowadzającego ją do morza. Chodzi przede wszystkim o tunel pod Świną, który połączy miasto Świnoujście i port z resztą kraju. Tunel kosztować będzie 212 mln euro. 180 mln. euro wykłada Unia Europejska. Decyzja w tej sprawie zapadła w Komisji Europejskiej 26 czerwca 2018r. Tunel powinien być gotowy we wrześniu 2022 roku. Jednocześnie zabezpieczone są środki na budowę odcinka Świnoujście – Troszyn, kluczowego dla realizacji północnego odcinka trasy ekspresowej S3.

Zatem decyzje dotyczące współfinansowania niezmiernie ważnych dla naszego regionu dróg S3 i S6, zapadały dużo wcześniej niż świat usłyszał o Planie Zrównoważonego Rozwoju premiera Morawieckiego. Ci, którzy dziś wypinają piersi do orderów łatwo o tym zapominają, a przecież istotą rozwoju kraju jest kontynuacja. Żadna ekipa polityczna nie pracuje wyłącznie na swój rachunek, wszystkie dla dobra wspólnego. Niektóre jednak, biorące udział w tej sztafecie służby dla kraju, mają skłonność przypisywania sobie wyłącznie sukcesów i jednocześnie ukrywania pod korcem niepowodzeń, które przecież zawsze zdarzyć się mogą. Takie niepowodzenia, mimo zapewnionych środków finansowych, dotykają również GDDKiA. Mam na myśli na przykład obwodnicę Wałcza. Miała być już gotowa, a tymczasem nie tylko, że nie jest, ale właśnie wykonawcę wyrzucono z placu budowy.

I choć od wielu tygodni wiadomo było, że tak się skończy, to sprawami – jak sugeruje prasa – pokierowano w ten sposób, żeby denerwującą dla kierowców i mieszkańców Wałcza decyzję ogłosić już po wyborach.

Wydawałoby się, że budowanie dróg, to prosta sprawa – trzeba znaleźć pieniądze, wytyczyć i przygotować trasę, pokryć ją asfaltem. Nie u nas jednak. U nas asfalt trzeba jeszcze koniecznie pokryć wylewką z polityki.