Brexit. It’s not goodbye, it’s au revoir!

Stało się! Wielka Brytania nie jest już członkiem Unii Europejskiej. Premier Irlandii Leo Varadkar powiedział z tej okazji: Wielka Brytania dopiero odkryje, że jest teraz małym krajem…

Owszem, ale zanim to się stanie upłynie trochę czasu.

Na razie jednak zwolennicy Brexitu święcą swój triumf. Na pożegnalnej konferencji prasowej w Parlamencie Europejskim, „ojciec Brexitu” Nigel Farage był uśmiechnięty od ucha do ucha. Wyobrażam sobie, że równie szampańskie nastroje panowały w Waszyngtonie i w Moskwie. Spełnia się bowiem marzenie tych, którzy do tej pory dzielili świat między siebie – Unia Europejska, wielki związek państw z przodującą zarówno pod względem finansowym jak i technologicznym gospodarką i liczącym się potencjałem ludnościowym został osłabiony – ważna jego część została amputowana, zaś reszta organizmu jest zainfekowana polsko-węgierski wirusem.

– Jestem przekonany, stwierdził Nigel Farage, że następnym krajem, który po Wielkiej Brytanii opuści UE będzie Polska…

W Unii to niebezpieczeństwo jest postrzegane, jako realne.

Do Polski przyjechała wiceszefowa Komisji Europejskiej odpowiedzialna za przestrzeganie praworządności w krajach unijnych, Věra Jourová.

„Jesteśmy gotowi do dialogu i nie będziemy próbować ustanawiać kompromisów, jeśli chodzi o podstawowe wartości.”

Tym jednym zdaniem przecięła wszelkie nadzieje na tworzenie przez członków Unii jakiegoś własnego, innego niż zawarty w traktatach, systemu wartości. Zasady demokratycznego państwa prawa – trójpodział władz, prawa człowieka, wolność i tolerancja – są w Unii niepodważalne. Ich się nie negocjuje.

– Musimy spotkać się w ocenie tego, co jest najważniejszą wartością i zasadą rządów prawa i musimy uzgodnić też, jak sprawić, by polski wymiar sprawiedliwości mógł być godzien zaufania wśród partnerów europejskich”.

Co oznacza, mówiąc językiem niedyplomatycznym, że to, co w skali masowej od kilku lat robi rząd PiS z polskim wymiarem sprawiedliwości, wśród naszych unijnych przyjaciół zaufaniem się nie cieszy.

Są tego skutki. Przypomnę – wdrożona procedura art. 7 Traktatu Europejskiego, która może doprowadzić nawet do zawieszenia w prawach członka Unii i bardzo już zaawansowana dyskusja nad sposobem powiązania wypłat dotacji finansowych dla poszczególnych państw ze stanem przestrzegania w tych państwach zasad praworządności. Prace te postępują krok za krokiem i to nie jest dobra wiadomość dla Polski.

Rząd PiS trwa jednak przy swoim. Pani Věra Jourová powiedziała na odjezdnym:

– Liczymy na to, że po dzisiejszych rozmowach nie będziemy już zaskakiwani nowymi rozwiązaniami, o których wcześniej nie wiedzieliśmy.

Jej nadzieja na odbudowanie zaufania do Polski natychmiast zderzyła się z rzeczywistością – Trybunał Konstytucyjny orzekł, że do czasu rozstrzygnięcia (w drugiej połowie lutego) wstrzymuje (mimo, że nie ma takich kompetencji) wykonanie uchwały połączonych trzech Izb Sądu Najwyższego, w sprawie stosowania prawa Unii w Polsce. „Decyzję” wydali sędziowie, w lwiej części skierowani do TK przez PiS.

Gdy w Waszyngtonie i Moskwie otwierają szampana ciesząc się z osłabienia Unii, mnie ta sytuacja martwi. Na przykładzie Wielkiej Brytanii widać, do czego mogą prowadzić małe, partyjne gierki i wewnętrzne spory polityczne. Przekonujemy się właśnie, że jeśli ktoś bardzo chce, może Unię opuścić. Mówiono, że to niemożliwe, że nie ma takich procedur… Okazuje się, że to jest możliwe – powtarzałem to wielokrotnie i miałem rację!

Niech to do nas wszystkich dotrze – jest możliwe, że znów przed ambasadami krajów Unii w Warszawie pojawią się kolejki po wizy, że znów na granicach pojawią się kontrole i cła, że drzwi do najlepszych uniwersytetów zostaną dla naszej młodzieży zdecydowanie przymknięte, praca „na Zachodzie” poddana urzędniczej reglamentacji, a kurek z pieniędzmi dla polskich rolników zostanie zakręcony. Tego chcemy?