Niespokojna granica

Mamy kłopot – na granicy turecko-greckiej od kilkunastu dni trwają zamieszki, w użyciu jest gaz łzawiący, armatki wodne, kutry obrony wybrzeża. Tysiące uchodźców próbują przekroczyć granicę Unii Europejskiej, bo turecki prezydent otworzył bramy obozów przejściowych.

My mamy kłopot? Tak, bo granice Unii, to także nasze granice. To, co dzieje się teraz na grackich wyspach, to dzieje się „u nas”.

Podkreślam to bardzo mocno, bo na polskiej scenie politycznej jest głęboko zakorzenione przekonanie, że uchodźcy i tureckie szantaże, to nie nasza sprawa. Zwłaszcza prawica nie ma z tym kłopotu: nie dla uchodźców, nie dla jakichkolwiek limitów migracyjnych narzucanych poszczególnym krajom Unii. Możemy pomagać na miejscu – tam, gdzie uchodźcy przebywają.

Podczas ostatniej rozmowy na antenie TVP Info („Minęła 9-ta”) spotkałem się nawet z pomysłem mojego antenowego partnera (Jacka Saryusza-Wolskiego), że wszyscy, którzy podczas pierwszego kryzysu migracyjnego (rok 2015) krytykowali PiS za taką postawę, powinni teraz PiS przeprosić. Mój szanowny partner w kolejce do przeprosin był łaskaw ustawić nie tylko krajową opozycję, ale nawet Komisję Europejską. Za praprzyczynę wszelkiego zła uznał przy okazji Rosję i jej prezydenta, bo „gdyby nie on, dawno już w tym rejonie świata byłby spokój”…

Ja jednak z uporem zwracam uwagę, że to nie jest takie proste. Zwłaszcza od chwili, gdy Amerykanie, którzy dla stabilizacji regionu byli i są bardzo ważni, nagle wycofali się stamtąd, porzucając nawet swych sojuszników – Kurdów – na pastwę nienawidzącego ich całym sercem Erdogana. W kruchej równowadze wytworzyła się więc wyrwa i było kwestią czasu, aż ktoś ją wypełni. Z jednej strony są to Turcy i walczący z prezydentem Asadem rebelianci, zwani przez Zachód „umiarkowaną opozycją”, z drugiej walczące z nimi wojska Asada i wspierający ich Rosjanie… Każdy walczy tam o swoje, nie tylko Putin.

Także Erdogan – było nie było przywódca państwa nienależącego co prawda do Unii Europejskiej, ale do NATO tak. I oczekuje on większego zaangażowania się NATO po jego stronie. To właśnie pragnie na Unii i NATO wymusić, poprzez otwarcie znajdujących się na terenie Turcji obozów dla uchodźców i skierowanie ich w naszą stronę. To swoista wojna wydana Unii, w której życie uchodźców jest orężem w walce o tureckie interesy polityczne i militarne.

W zgodnej opinii polityków UE, to jest niedopuszczalny, nieliczący się z ludzkim losem szantaż. Co więcej, uchodźcy z Syrii stanowią niewielki procent ludzi wypychanych w stronę greckich wybrzeży. Jak podaje Associated Press są to głównie Afgańczycy, Irańczycy, Pakistańczycy i mieszkańcy innych krajów Afryki i Azji.

Europa, jak stwierdzili ostatnio unijni ministrowie spraw wewnętrznych na nadzwyczajnym posiedzeniu w Brukseli jest zdeterminowana, by się przed nimi ochronić. Komisarz ds. migracji i spraw wewnętrznych Ylva Johansson zaznaczyła, że UE wywiązuje się ze swojej części porozumienia z Turcją.