Niespełnione marzenia

Firmy transportowe bardzo nie lubią pasażerów na gapę. Jadą, często brudzą, a nie płacą. Ale koronawirus jest gapowiczem szczególnym, bo szkody, które wyrządza, są drastyczne, dla wielu firm transportowych często są nieodwracalne. Samo tylko metro warszawskie w ciągu jednej doby straciło 80 tys. pasażerów! Ludzie przesiedli się znów do samochodów, by w środkach komunikacji publicznej nie narażać się na przypadkowy kontakt z kimś zarażonym.

Cierpią również przewoźnicy znacznie więksi od metra.

Według FlightAware, pomiędzy USA a Europą odbywa się dziennie 400 lotów. W ciągu roku przez Atlantyk lata około 72,4 mln pasażerów… Właśnie cały ten rynek zaczyna się sypać jak domek z kart. Donald Trump ogłasza bowiem, że zamyka amerykańskie niebo dla pasażerów strefy Schengen. Jednym decyzją, niekonsultowaną z nikim, zawiesił na miesiąc połączenia samolotowe państw Unii Europejskiej z USA. Będą mogli latać tylko obywatele amerykańscy, Anglicy-brexitowcy i Irlandczycy – zapewne dlatego, żeby wielka społeczność irlandzka w USA nie wściekłą się na prezydenta ubiegającego się o reelekcję.

Donald Trump bezpardonowo wprzągł koronawirusa do swojego planu wyborczego: „America first”! Prezydent sprawia wrażenie, że ten zdecydowany ruch uchroni kierowaną przez niego Amerykę, przed wirusem, z którym inni sobie nie radzą. Tymczasem oficjalny lekarz Kongresu USA Brian Monahan ocenił, że liczba zakażonych w Stanach Zjednoczonych wyniesie od 70 mln do 150 mln osób.

Donald Trump nie zważa jednak na fakty i podbija narodowego bębenka: to „America is great”, a nie Unia Europejska… A, że

szefowa KE, Ursula von der Leyen i przewodniczący Rady Europejskiej, Charles Michel protestują, bo decyzja podjęta została bez żadnych konsultacji… to niech protestują. Wiadomo, że silna Unia to nie jest partner, którego Trump pragnie po przeciwnej stronie Atlantyku. On nie chce mieć tu partnera, on chciałby tu mieć klienta…

Polityka bez wątpienia odciska swe piętno na stosunkach międzynarodowych. Jednak w tej chwili największym zmartwieniem są namnażające się wraz z namnażaniem wirusa, problemy ekonomiczne całej gospodarki światowej, a więc siłą rzeczy także branży transportowej.

Przede wszystkim dramatycznie kurczy się rynek pasażerski. Z powodu braku pasażerów linie lotnicze ograniczają loty. Jeszcze przed ruchem Trumpa branża szacowała, że straty spowodowane przez epidemię koronawirusa wyniosą około 113 miliardów dolarów. To więcej niż po atakach na World Trade Center w 2001.(AP)

Lufthansa na przykład planuje o połowę zmniejszyć liczbę oferowanych rejsów – po prostu nie ma klientów.

Cathay Pacific Airways od początku lutego zawiesiły 90 proc. swoich lotów krajowych. (AP)

Siłą rzeczy maleje zainteresowanie zakupem nowych samolotów. Akcje Boeinga spadły 11 marca o 18 proc. – to największy jednodniowy spadek od 1974 roku.

Także z naszych portów morskich odbierających towary z Chin napływają informacje o zmniejszeniu przeładunków.

Przewodniczący Polskiej Izby Spedycji i Logistyki Marek Tarczyński i Janusz Witanowski zajmujący się transportem morskim w Raben Logistics Polska, w wypowiedzi dla „Rzeczpospolitej” oszacowali spodziewany spadek wejść do

portów na 20-30 proc. Fabryki w Chinach, które wcześniej zapowiadały gotowość towaru na początek lutego, skończą produkcję pod koniec kwietnia.

Również towarowe przewozy samolotowe notują duże spadki. Pociągi co prawda kursują z ubiegłoroczną częstotliwością, ale za to przestoje w chińskich fabrykach są przyczyną spiętrzenia towarów, co pociąga za sobą „szalejące ceny transportu” (Również za „Rz”).

To jednak nie koniec kłopotów – prawie już na łopatkach leżą turystyczne i biznesowe pasażerskie przewozy autokarowe. W ciągu zaledwie kilku dni przewoźnicy stracili już ok 4 mld zł. (WP.PL)

Szacowany na 10 miliardów złotych polski rynek autokarowy zmniejszył się o 97 procent i rok 2020 należy uznać za bezpowrotnie stracony – twierdzi Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce wraz z Polskim Stowarzyszeniem Przewoźników Autokarowych.

„Jeszcze miesiąc temu nikt nie był w stanie przewidzieć skali problemu, a tym bardziej zaplanować środków zaradczych. Jesteśmy w sytuacji, w której bez pomocy zewnętrznej po prostu nie przetrwamy” – piszą w liście do Mateusza Morawieckiego. Przewoźnicy twierdzą, że bez pomocy państwa: preferencyjnych kredytów obrotowych „na przetrwanie” na minimum 4-5 lat, bez ulg w płatnościach składek ZUS i ulg w płatnościach podatkowych i bez odłożenia w czasie wdrożenia programu Pracowniczych Planów Kapitałowych, branża z takim trudem budowana niemalże od zera, nie ma szans na przetrwanie.

Część kierowców traci zatrudnienie z tego powodu, że koronawirus uderza również w turystykę.

– Wirus jest dla nas dewastujący, mówią właściciele biur podróży. Straty w wyniku epidemii szacowane są przez Światową Organizację Turystyki nawet na 50 mld dolarów. Zamiast prognozowanego wcześniej wzrostu o 3-4 proc, należy teraz spodziewać się spadku o 1-2 proc.

Straty polskiej branży turystycznej szacowane są wstępnie na ok. 400 mln zł. Klienci biur podróży rezygnują z wyjazdów, hotele tracą gości. Właściciel jednego z krakowskich biur podróży mówi: – Rezygnują umówione wcześniej grupy turystów z krajów europejskich, z Azji i Ameryki. W biurze już tylko administrujemy kryzysem. („Rz”)

Gazeta informuje także, że odwołano 75 proc. krajowych wycieczek szkolnych.

Teraz oczywiście najważniejsze jest zdrowie, ale musimy sobie zdawać sprawę, jak bardzo koronawirus jest bezwzględny dla gospodarki. Zwłaszcza takiej jak nasza, działającej z zglobalizowanym, powiązanym wzajemnie tysiącznymi nićmi świecie. Co przyniesie przyszłość nikt jeszcze nie jest w stanie przewidzieć, ale już dziś wydaje się pewne, że rząd swój największy tegoroczny sukces – zrównoważony budżet będzie chyba musiał odłożyć na półkę z napisem „Niespełnione marzenia”.