Kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego wchodzi w ostatnią fazę. Rosną emocje – niestety również negatywne.
Zdarzyła się w naszym okręgu rzecz nie do zaakceptowania – pobity został wolontariusz roznoszący ulotki pana Joachima Brudzińskiego, mojego kontrkandydata z listy PiS.
Potępiam tę napaść z całą mocą.
Podobnie jak mój konkurent też prowadzę kampanię wyborczą. Staram się, by była merytoryczna, a nie konfrontacyjna. Wolę dyskusję na argumenty, prowadzoną przy pomocy faktów, które widać, które można wycenić, ocenić, czy zmierzyć.
W przeważającej większości przypadków, podczas (już chyba tysięcy!) spotkań i rozmów z wyborcami, spotykam się z chęcią takiej właśnie, spokojnej rozmowy, z miłymi gestami pod moim adresem, z licznymi dowodami sympatii i znajomości tego, co dla Ziemi Lubuskiej i Zachodniego Pomorza udało mi się do tej pory zrobić. To bardzo podtrzymujące na duchu. Dziękuję.
A mimo to zdarza się, że zrywane są moje plakaty, niszczone inne materiały wyborcze wystawione na widok publiczny. Ja rozumiem, że takie przypadki należą do folkloru wyborczego, niemniej są one jednak dowodem złych emocji i braku szacunku dla partnera w sporze politycznym. A my powinniśmy się szanować. Możemy się ze sobą nie zgadzać, kłócić nawet, ale jednocześnie powinniśmy się szanować. I o to apeluję!
Nie tylko do tych nielicznych, którzy zdzierają moje plakaty wyborcze, ale w imieniu wszystkich kandydatów z naszego okręgu wyborczego, do wszystkich wyborców, zwłaszcza tych bardzo emocjonalnie zaangażowanych w polityczne spory.