Przed Radą Europejską

Do końca kampanii wyborczej zostało kilkanaście dni. W powodzi na ogół kosztownych obietnic warto zachować zdrowy rozsądek. Nie pomylę się za bardzo, jeśli powiem, że z grubsza wizje kandydatów znajdują swe finansowe zakotwiczenie w pieniądzach z Unii Europejskiej. Rzeczywiście, szefowa Komisji Europejskiej, pani Ursula von der Leyen, przedstawiła niedawno budżetową propozycję Komisji na lata 2021-2027. Propozycję, co bardzo mocno podkreślam, gdyż odnoszę wrażenie, że w Polsce jest ona poczytywana już za pewnik. Nie! To jest – powiedzmy – wstępna przymiarka do nowego budżetu, wynikająca z oczekiwań Parlamentu Europejskiego. Komisja obliczyła, że żeby te oczekiwania spełnić, budżet powinien wynosić 1 bilion 850 miliardów euro i, że jest suma dla państw członkowskich do osiągnięcia. To znaczy, że te wielkie pieniądze można wygenerować – przy pomocy podwyższonej składki członkowskiej, ceł, nowych podatków nakładanych na wielki biznes i wielkie korporacje, skuteczną walkę z rajami podatkowymi oraz w drodze zaciągniętych w imieniu wszystkich członków UE kredytów bankowych. Gdyby na chwilę przyjąć, że ten plan mógłby się ziścić, to Polsce przypadałoby 63,8 mld. euro, czyli ok. 280 mld. złotych. Nowym elementem w tej układance jest Fundusz Odbudowy Gospodarczej, czyli 750 mld. euro przeznaczone na zwalczenie skutków pandemii.
W tym tygodniu propozycja KE, znajdzie się na stole obrad Rady Europejskiej. A zatem otwiera się pole dla aktywnej roli rządu polskiego. Premier, w towarzystwie innych szefów rządów, będzie mógł powalczyć o ogromne sumy dla Polski, które zresztą zapowiadał.
Życzę mu jak najlepiej, ale nie mogę nie dostrzegać pewnych niepokojących rozbieżności między oczekiwaniami polskich władz, a planami KE. Być może wynika to z wymiennego traktowania w przestrzeni medialnej budżetu UE na lata 2021-2027 z Funduszem Odbudowy Gospodarczej po pandemii, który w istocie służyć ma przebudowie całej gospodarki Unii. Wiodącym zagadnieniem jest tu Europejski Zielony Ład – wielki program zredukowania w ciągu 30 lat emisji gazów cieplarnianych do zera. „Zielony ład”, to rewolucja w europejskim przemyśle, w całej gospodarce, która ma być zmodernizowana w drodze cyfryzacji, digitalizacji i rozwoju technik informatycznych. To również inwestycje w naukę i szkolnictwo. Co bardzo ważne – plany zgłaszane do tego programu muszą spełniać kryteria ogólnounijne, muszą być potrzebnym elementem wspólnej gospodarki. Tych pieniędzy nie dostanie się na każdą, dowolną inwestycję.
Pandemia pokazała, że zarządzanie kryzysowe ma braki, gdyż Unia nie dysponuje odpowiednimi instytucjami i możliwościami prawnymi do działania. A zatem wzmocnienie Unii, a nie osłabianie jej możliwości na rzecz państw narodowych, to kolejny priorytet UE! Nie bardzo wiem, jak to można pogodzić z tym, co nieraz słyszymy z Warszawy?
No i last, but not least, czyli kwestie związane z praworządnością. Jest coraz więcej stanowczych głosów, domagających się rozwiązania tej kwestii. Jest już jasne, że nie da się uniknąć powiązania wypłat funduszy unijnych z przestrzeganiem praworządności w krajach członkowskich. Stanowisko w tej sprawie drugiej co do wielkości grupy politycznej PE – Socjalistów i Demokratów, do której należy SLD i Wiosna, jest od dawna znane. Ostatnio wypowiedział się również szef największej frakcji – Europejskiej Partii Ludowej, Manfred Weber. W jej składzie jest PO i PSL.
– Chcemy powiązania między przestrzeganiem praworządności i funduszami z budżetu UE, w tym z Funduszem Odbudowy. Przecież nie możemy poza Europą nauczać o wartościach, jeśli nie będziemy ich respektować wewnątrz Europy.
Zatem łatwo nie będzie, a ostateczne decyzje co do kwot, jakie przypadną poszczególnym krajom, kryteriów alokacji i warunków ich uruchomienia dopiero zapadną. Premier jest pełen optymizmu, twierdzi, że jesteśmy silni jednością Grupy Wyszehradzkiej, potwierdzoną ostatnio podczas szczytu w Lednicy na Morawach. Tylko, że choć komunikat po spotkaniu był wspólny, to w trakcie spotkania widać było różne oczekiwania. Warto też pamiętać, że Wiktor Orban potrafi zaskakiwać zmianą frontów, tak jak to uczynił podczas głosowania nad ponownym wyborem Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej. A i we wspomnianym wywiadzie Manfred Weber poinformował, że Węgry są elastyczni i czynią ustępstwa wobec wyroków TSUE. Przynajmniej wobec niektórych.
Premier Morawiecki może więc nie mieć łatwego zadania. Jednego może być pewien – negocjacjami na pewno nie będzie objęty pakiet klimatyczny i przestrzeganie zasad praworządności. Reszta w jego rękach.