Od 1 stycznia przyszłego roku Chorwacja przystąpi do strefy euro. Jak 20 kraj Unii Europejskiej przyjmie wspólnotową walutę. Warto pamiętać, że Chorwacja wstąpiła do Unii Europejskiej 1 lipca 2013. My 1 maja 2004. Wejście do strefy euro zajęło im 9 lat, my od 18 lat skutecznie się euro opieramy, mimo, że do przyjęcia tej waluty zobowiązaliśmy się w traktacie akcesyjnym … Dyskusja na ten temat trwa nieprzerwanie, choć z różnym natężeniem. Dziś z powodu inflacji, która – średnio biorąc – w krajach euro jest zdecydowanie niższa niż w Polsce, mówi się o tym częściej niż normalnie. W jej trakcie, z ust ważnych osób w państwie, słychać wypowiedzi, które w swej warstwie merytorycznej odbiegają od rzeczywistości. Na przykład, że na skutek przystąpienia do strefy euro stracimy Narodowy Bank Polski, gdyż nie będzie on już do niczego potrzebny. To nieprawda. Państwa członkowskie w strefie euro mają swoje narodowe banki, tyle, że one mniej zajmują się polityką monetarną, a bardziej nadzorem nad porządkiem finansowym i monetarnym oraz współpracują z europejskim bankiem centralnym. Argument, że na skutek przyjęcia euro trzeba by było rozwiązać NBP jest nieprawdziwy. Można, coś takiego zrobić, ale nie ma takiego obowiązku.
Nie bez znaczenia dla polskich zwolenników przystąpienia do strefy euro jest też fakt, że polityka monetarna prowadzona przez państwo nie do końca jest skuteczna. Świadczy o tym systematyczne załamywanie się kursu złotego w stosunku chociażby do euro, ale nie tylko, bo również w stosunku do franka szwajcarskiego, dolara amerykańskiego, a w konsekwencji w stosunku do innych walut także. Można stwierdzić, że takie postępowanie jest jednym z poważnych czynników drożyzny w Polsce. Gdy rok temu za tzw. „dobro importowane” z Unii płaciliśmy 2 euro, to oznaczało to 8 zł 20 groszy. Załóżmy, że inflacja w Unii wynosi 10 proc, czyli to samo dobro kosztuje dziś 2 euro 20 centów. Tyle, że my musimy dziś płacić za euro po 4,80 zł, co daje 10,56 zł. – za to samo dobro, za które płaciliśmy 8.20 zł. Oznacza to, że płacimy o ok. 30 proc. drożej. Takim „dobrem” może być np. importowany gaz czy ropa. Widzimy więc, gdzie jest źródło drożyzny np. na stacjach benzynowych.
Dodatkowych strat przysparza obywatelom podnoszenie stóp procentowych, dotkliwe zwłaszcza dla kredytobiorców. W tej sytuacji można się było spodziewać, że rząd będzie łagodził tendencję wzrostu kursu walut poprzez pozyskanie przychodów z europejskich funduszy wspólnotowych. Tym razem jednak rząd bardzo skutecznie zabiega, żeby środki z funduszy europejskich nie wpływały do Polski, a zatem aby dalej utrzymywała się tendencja rosnącego kursu euro w stosunku do złotego. Obawiam się, że to nie może skończyć się dobrze.