Sztuka czytania

Od 50 do 58 proc Francuzów, Niemców, Włochów i Polaków oraz 40 proc. Hiszpanów, dopuszcza możliwość, że w ciągu najbliższych 10-20 lat Unia Europejska rozpadnie się…
To marna perspektywa zwłaszcza dla kogoś, kto łatwo poddaje się takim wiadomościom i idącym w ślad za nimi nastrojom. Nie mam takich skłonności nawet, jeśli badania (przeprowadzone podobno w 14 krajach) firmuje Europejska Rada Spraw Zagranicznych.
„Czy Unia może się rozpaść” – co to w ogóle za pytanie?! Od razu odpowiadam – może! Mało to organizacji, państw, imperiów, firm już upadło? Czy to oznacza, że Unia też jest skazana na upadek i, że to tylko kwestia 10-20 lat?
Moim zdaniem podłożem takich ankiet i takich nastrojów, jest intensywne nagłaśnianie wszelkich, niekorzystnych zjawisk, które na terenie Unii występują. Dziś nie jest trendy mówić dobrze o Unii. Mówienie, że Unia trzyma się mocno, że gospodarka Unii jest kwitnąca, euro jest walutą umacniającą się w światowym systemie monetarnym, nie jest atrakcyjne.
To oczywiście wszystko święta prawda, ale co z tego? Tego słucha się niechętnie – dziś newsem jest to, co złego może ktoś powiedzieć na temat UE.
Chciałbym przy tej okazji zwrócić uwagę na nastroje w Wlk. Brytanii, która, jak wiadomo jest w fazie Brexitu? Co oni właściwie sądzą o tym wszystkim? Czego się obawiają – zarówno teraz, jak i potem – gdy nie będą w Unii?
To i owo o ich nastrojach można jednak już powiedzieć –ostatnie wybory samorządowe konserwatyści, którzy referendum na temat opuszczenia Unii zorganizowali, przeforsowali i przeprowadzili, przegrali sromotnie!
Mamy więc z jednej strony wybory, czyli prawdziwe badanie, z prawdziwymi kartkami wyborczymi wrzuconymi do urn i z drugiej strony mamy badanie nastrojów. Odpowiedzi realne, w realnej rzeczywistości i odpowiedzi na pytanie, czy jest możliwe, że… Pytanie poprzedzone gigantycznym, nieustannym narzekaniem: Unia się chwieje, przeżywa permanentny kryzys, a więc skoro tak, to „czy może się rozpaść”?
Oczywiście – na świecie wszystko już upadało. Poza dobrymi konsekwencjami upadku realnego socjalizmu, wszystkie inne upadki były dla ludności bolesne, oznaczały ogromne
konflikty, wielkie zawieruchy dziejowe, tragedie ludzkie. Uważam więc, że oprócz raportu o tym, co w Unii jest złego, powinien powstać raport, o tym, co w Unii jest dobrego, o jej osiągnięciach. Na przykład, jak zmieniła się Polska w ciągu 15 lat członkostwa w UE, albo, kto z Polaków chciałby, żeby Unii nie było? Nie pytajmy, czy Unia się chwieje i czy upadnie, ale: kto by chciał, żeby upadła?
Osobiście nie jestem skłonny dawać posłuchu każdemu – jakiejś osobie, partii, czy ugrupowaniu – kto uważa, że Unia Europejska ma być taka, jakiej on (czy oni) sobie życzy, (lub życzą), bo innej Unii nie akceptują!
Unia Europejska ma być taka, jakiej w większości życzą sobie społeczeństwa, narody, a nie taka, jaką ktoś chce im narzucić.
Pozwolę sobie zwrócić uwagę, że nawet tak lansowane, czy popularyzowane nastroje pośród europejskich ugrupowań populistycznych, czy wręcz nacjonalistycznych, też nie są miarodajne. Nastroje w tych środowiskach w poszczególnych krajach nie są wyznacznikiem rzeczywistej postawy społeczeństw tych krajów wobec Unii. Dają do myślenia, ale to daleko nie powód do wycofywania się ze zdobyczy wspólnoty. Nie zapominajmy o rezultacie niedawnych wyborów w Finlandii, czy w Hiszpanii, które wyraźnie wskazują na odradzanie się europejskiej socjaldemokracji. Podobnie, jak w przypadku brytyjskich wyborów samorządowych, w tym przypadku także nie mówimy o spekulacjach, czy o badaniach opinii publicznej, tylko realnym wyborze obywateli poświadczonym kartką wyborczą.
Odpowiadając więc na pytanie, co sądzę o wynikach sondażu Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych, radzę – najlepiej czytać je ze zrozumieniem.