Rozgorzała dyskusja po przyjęciu przez Parlament Europejski dyrektywy dotyczącej pracowników delegowanych. Niestety pełno w niej demagogii i zwyczajnej nieznajomości rzeczy. Krokodyle łzy leje zwłaszcza PO, której europosłowie zagłosowali za tą dyrektywą, ale teraz mówią, że przez pomyłkę, a pomylili się na skutek zaskoczenia i bałaganu podczas głosowania.
Powtarzam to, co 30 maja wieczorem mówiłem w TVP Info, w programie „Minęła 20”: – Jestem wiceprzewodniczącym PE i nie mam zastrzeżeń do głosowania. Argumentami o zaskoczeniu, bądź nieprzygotowaniu jestem zdumiony. Te tłumaczenia nie wytrzymują konfrontacji z faktami. Temat był omawiany w różnych unijnych ciałach przez 20 miesięcy, zaś poseł sprawozdawca, który go „pilotował”, pochodzi z frakcji politycznej, do której PO należy.
Powtórzę i to: Ta ustawa jest korzystna dla pracowników!
Na początku polski pracownik będzie dostawał minimalną płacę obowiązującą w danym kraju. Potem zarobki będą rosnąć. Nie widzę powodów, dla których mielibyśmy robić z Polaków w państwach wyżej rozwiniętych Chińczyków lub Koreańczyków. Owszem – przyjęte rozwiązanie rzeczywiście może uderzać w przedsiębiorców żyjących z pośrednictwa pracy, w firmy poszukujące w Polsce pracowników do wysyłania za granicę. W sytuacji, kiedy mieliśmy do wyboru interes pośredników i interes pracowników, wybraliśmy interes pracowników, co dla partii takiej jak SLD jest chyba oczywiste.
Niestety – przy okazji dyskusji o pracownikach oddelegowanych powtarza się jeszcze jedną nieprawdę – że obejmuje ona kierowców wykonujących przewozy międzynarodowe, co – w domyśle – oznacza niechybny krach dla wielu polskich firm transportowych. Polska jest w tej chwili potentatem na rynku przewozów drogowych w UE.
Mówiłem i z całą mocą potwierdzam:
TO NIEPRAWDA! PRZYJĘTA DYREKTYWA O PRACOWNIKACH DELEGOWANYCH NIE OBEJMUJE KIEROWCÓW CIĘŻARÓWEK!
Na mój wniosek jako wiceprzewodniczącego PE i członka Komisji Transportu i Turystyki PE postanowiono, że dyskusja o kierowcach ciężarówek i transporcie międzynarodowym została wyłączona z dyrektywy o pracownikach delegowanych i będzie przeprowadzona i głosowana oddzielnie.
Powtarzam – dyskusja o kierowcach ciężarówek i o firmach transportowych będzie przeprowadzona oddzielnie – konkretnie 4 czerwca, na forum Komisji Transportu.
Ostateczna decyzja w tej sprawie jest przed nami. W tym przypadku będziemy bronić interesów naszych przewoźników, ponieważ jesteśmy przekonani, że kierowca ciężarówki czy autobusu wykonujący międzynarodowe przewozy, nie jest pracownikiem oddelegowanym zgodnie z charakterem jego pracy.
Istotę sporu trafnie opisuje Tomasz Bielecki z Deutsche Welle. Jeden z punktów tego sporu dotyczy okresu, po jakim kierowców należy uznać za delegowanych w transporcie międzynarodowym, a tym samym objąć wymogami płacowymi z dyrektywy o pracownikach delegowanych. Komisja Europejska zaproponowała, by tak działo się po trzech dniach pracy za granicą, Grupa Wyszehradzka – po dziesięciu dniach, a Francja i Niemcy chętnie traktowałaby kierowców jako delegowanych już od pierwszego dnia za granicą.
Ponadto, jak zauważa redaktor Deutsche Welle, nie ma też zgody co ilości dni w usługach kabotażowych, czyli gdy Polak po dowiezieniu towarów z Polski do Kolonii bierze w drodze powrotnej zlecenie na przewóz „wewnątrz Niemiec” – np. z Kolonii do Berlina. Komisja Europejska chciałaby, by kierowców w kabotażu uznawać za delegowanych po pięciu dniach, Polska po siedmiu, a Niemcy od pierwszego dnia.
Przyjęcie zasad proponowanych przez Niemcy czy Francję – naszych przecież konkurentów w przewozach międzynarodowych – całkowicie zrujnowałoby kalkulację polskich firm transportowych. Efekt byłby taki, że polscy kierowcy mieliby lepsze warunki płacy, tylko nie mieliby gdzie pracować, jako, że polskie firmy takiej konkurencji nie wytrzymają.
Twierdzenie więc, że sprawa kierowców została przesądzona w przyjętej dopiero co dyrektywie o pracownikach delegowanych i że my się na to zgodziliśmy, to powtarzanie nieprawdy i dowód niekompetencji.