Wsparcie niezrównoważone?

Nie sądzę, żeby pan premier miał taki zamysł, żeby wspierać gminy górskie, gdzie dominuje elektorat PiS, jednocześnie ignorując gminy nadmorskie, gdzie głosy rozkładają się inaczej. Na pewno tak nie jest, ale jak ktoś patrzy na wszystko przez polityczne okulary, nie będzie miał problemu z taką właśnie interpretacją. Premier nie chciał, ale tak wyszło, niestety. I zrobiło się z tego powodu nieprzyjemnie.

Przypomnę: rząd Mateusza Morawieckiego przyjął uchwałę, dzięki której gminy położone na terenach górskich, które z powodu koronawirusowych obostrzeń znalazły się w trudnej sytuacji, mają otrzymać wsparcie sięgające miliarda złotych. Przedsiębiorcy z Podhala nie są zadowoleni, bo – jak mówią – to „za mało”. Przedsiębiorcy z woj. zachodniopomorskiego są natomiast wściekli, bo nie dostali nic. Nawet zapowiedzi, że coś dostaną. Nie jest bowiem tak, że koronawirus dewastuje jedynie górską branżę turystyczną. Nadmorska też ponosi ogromne straty. Jak oblicza marszałek woj. zachodniopomorskiego, Olgierd Geblewicz, tylko z tytułu noclegów branża turystyczna straciła w okresie świąteczno-noworocznym nawet 140 mln zł.

Aż dziw, że rząd nie zauważył, że czasy, kiedy nad morze jeździło się tylko w lecie, dawno minęły. Morze jest modne cały rok, Sylwester na plaży jest jednym z najatrakcyjniejszych, zimowe spacery nad brzegiem morza, które aż paruje jodem, są ulubioną formą poratowania zdrowia tysięcy kuracjuszy czynnych cały rok sanatoriów. Tam nastąpiła zmiana, proszę rządu!

Dlatego zdecydowanie wspieram oczekiwania przedsiębiorców branży turystycznej z Pomorza Zachodniego – tych dużych i tych drobnych: właścicieli kilku czy kilkunastu pokoi, właścicieli restauracji, knajpek, kawiarni, przedsiębiorców świadczących tysiące usług około turystycznych, by rząd był łaskaw pamiętać, że nie tylko w górach obywatele oczekują na wsparcie, ale też po przeciwnej stronie naszej Polski. Tam też jest ludziom bardzo ciężko.