Znalezione w prasie

K-2 prezydenta Dudy

To są naprawdę gorące dni. Na trwającej właśnie sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego trwa debata nad wieloletnim budżetem Unii. Zostanie przyjęty w przyszłym roku, na chwilę przed kolejnymi wyborami do europarlamentu, ale już po Brexicie. Decyzja będzie wymagała jednomyślnej zgody państw członkowskich UE.

Rząd Prawa i Sprawiedliwości z niezmienną pewnością siebie utrzymuje, że nie mogą nas objąć żadne sankcje, bo po pierwsze nie ma takiego paragrafu w Traktacie Europejskim, po drugie Węgrzy nas obronią. Kto wie, czy nie jedynym, który otwarcie przestrzega przed nadmierną pewnością siebie w tej kwestii, jest europoseł SLD, prof. Bogusław Liberadzki.

Czynił to wielokrotnie na tych łamach, pisze o tym na swoich stronach internetowych, po raz kolejny w podobnym tonie wypowiedział się dla portalu PolskieRadio.pl.

Według Liberadzkiego rywalizacja o środki unijne zaczyna się na ostro, przy czym ewentualny sukces obwarowany będzie znacznie trudniejszymi zasadami gry. Tendencje by powiązać budżet ze stanem praworządności w kraju ubiegającym się są już nieskrywane i raczej się nasilają niż słabną. Bogusław Liberadzki nadzieję na osłabienie tego warunku upatruje w tym, że jest to „wskaźnik trudno mierzalny”. Pewne jest jednak, że walka o fundusze będzie zacięta i wedle reguł nie do końca jeszcze sprecyzowanych. Na dodatek trudno przewidzieć, jak zachowają się mniejsze kraje Unii, gdy poczują, że mogą kosztem innych skorzystać coś ekstra.

Pojawił się też inny pomysł – żeby powiązać fundusze z relokacją uchodźców, co dla nas, jak nietrudno się domyśleć, byłby wyjątkowo niekorzystne. Nawet Węgrzy, którzy w warstwie słownej są zaciekłymi obrońcami swej ziemi przed napływem obcych, w praktyce przyjęli ich w zeszłym roku 1300, czyli tylu, ilu przypadało na nich z unijnego „rozdzielnika”. My, jak wiadomo, nie przyjęliśmy nikogo. Jeśli ta rządowa niechęć powiązana zostanie z funduszami, to stoimy na przegranej pozycji.

W wywiadzie dla portalu PolskieRadio.pl Bogusław Liberadzki, mówi: – Pewne jest tylko to, że po opuszczeniu UE przez Wielką Brytanię pieniędzy będzie mniej, a wydatki będą większe. Pojawią się bowiem nowe pozycje budżetowe: polityka obronna, na przykład.

Najbardziej zagrożona oszczędnościami będzie jego zdaniem polityka spójności. W tych ramach mieści się tzw. fundusz spójności. To jest źródło, z którego finansujemy w Polsce drogi, autostrady, linie kolejowe. Na Polskę przyda 47-48 proc. funduszu spójności. Rozwój infrastruktury komunikacyjnej w Polsce może więc być nagle silnie spowolniony. Pieniądze co prawda będą, ale trudniej dostępne. Nie „z ręki do ręki”, tylko w formie europejskich gwarancji bankowych. Oznacza to, że pieniądze nie będą „za darmo”, tylko w formie pożyczki, którą trzeba spłacić wraz z odsetkami. W stosunku do sytuacji obecnej byłaby to zmiana fundamentalna.

No i jeszcze, kto wie, czy nie najpoważniejsze zagrożenie. Chodzi o tzw. „państwo prawa”. Wszystko wskazuje na to, że to, co rząd PiS rozumie pod tym pojęciem słabo lub wcale nie przylega do standardów Unii Europejskiej. Procedura tzw. art. 7 jest już wobec Polski uruchomiona, zegar tyka i sytuacja staje się skomplikowana. Także z tego powodu, że nikt nie da gwarancji, iż jednomyślność w sprawie ewentualnych sankcji wobec Polski jest nieosiągalna. Jeśli na stole znajdzie się nagle sporo dodatkowych pieniędzy do podziału, które normalnie przypadłyby Polsce, to wcale nie jest pewne, że wszyscy, zwłaszcza państwa małe i nowe, zachowają się lojalnie wobec polskich interesów, a nie wobec własnych.

W tak skomplikowanej i delikatnej sytuacji każde słowo wypowiadane przez czołowych polskich polityków jest więc wagi ciężkiej. Niestety – finezja i wyczucie są to pojęcia politykom rządowym nieznane, czego kolejny dowód dał prezydent Duda podczas „gospodarskiej wizyty” w Kamiennej Górze. Głowa naszego państwa zaprezentowała swoje wnętrze w pełnej krasie. W kilku sprawach na raz:

O własnych zasługach dla okolicy:

– Projekt drogi S3 (Świnoujście-Szczecin-Zielona Góra-Wrocław-południowa granica państwa – J.R.), to jedna z fundamentalnych inwestycji, która oznacza jeszcze większe otwarcie całego regionu dla turystyki i biznesu. Andrzej Duda zaznaczył, że projekt stanowi niezwykle istotny element „jego wizji politycznych jako Prezydenta”. „Głęboko w to wierzę, że projekt S3 będzie oznaczał lata zupełnie nowej jakości dla Państwa miasta”…

Prawda: Droga ekspresowa S3 będzie (bo budowa trwa) głównym korytarzem łączącym porty w Szczecinie i Świnoujściu z południem Europy. Bój o jej dofinansowanie z budżetu UE rozgrywał się w roku 2013. W dniach 15–17 lipca tego roku, z inicjatywy europosła Bogusława Liberadzkiemu, któremu pomagali wówczas europosłowie Bogdan Marcinkiewicz z PO i Artur Zasada (wtedy również PO), województwa dolnośląskie lubuskie i zachodnio-pomorskie odwiedziła grupa europosłów, członków Komisji Transportu PE. Zostali przekonani do głosowania za rozpoczęciem budowy S3, jako ważnego fragmentu Transeuropejskich Sieci Transportowych. Pieniądze unijne są zapewnione do roku 2020. Andrzej Duda był wtedy zwykłym posłem PiS i o tej drodze być może wiedział tyle, że da się samochodem przejechać wzdłuż Odry. Jego zasługi dla S3 (a tym samym dla Kamiennej Góry – co zasugerował), są żadne.

100-lecie niepodległości:

– Na tym polega istota wolności, niepodległości i suwerenności, że to my sami decydujemy o sobie i decydujemy o swoim państwie; dlatego warto niepodległości i suwerenności bronić za każdą cenę. Chciałbym, żeby uczniowie szukali w swoich rodzinach wspomnienia z czasów odzyskania przez Polskę niepodległości. Nasi pradziadkowie odzyskali nieodległość Polski dla nas. Dzięki nim i później dzięki naszej determinacji żądania tego, że chcemy mieć państwo suwerenne, wolne, niepodległe, udało się także obalić komunistów (…) Mówcie o tym dzieciom…

Prawda: Trzeba trafu, że niepodległość do Kamiennej Góry (wcześniej Kamenná Hora lub Landeshut) wwieźli na swych tankach sołdaci 21 Armii 1 Frontu Ukraińskiego, a potem oddziały 29 Pułku Piechoty 2 Armii Wojska Polskiego. 7 maja 1946 Kamenná Hora vel Landeshut uchwałą Komisji URM stała się Kamienną Górą, którą jest po dziś dzień… O co więc pradziadków i dziadków mają pytać kamiennogórskie dzieci? Czego się dowiedzą? To już lepiej, gdyby pan prezydent od razu wręczał im broszurki IPN, żeby dziatwa czarno na białym zobaczyła, że to Brygada Świętokrzyska razem ze swymi sojusznikami z SS, przyniosła tu sztandar zwycięstwa.

O Unii Europejskiej:

– Często ludzie mówią nam: po co nam Polska? Unia Europejska jest najważniejsza. (…) To niech sobie ci wszyscy przypomną te 123 lata zaborów. Jak Polska wtedy, pod koniec osiemnastego wieku, swoją niepodległość straciła i zniknęła z mapy. Też byli tacy, którzy mówili: a może to lepiej, swary się wreszcie skończą, te rokosze, te wszystkie insurekcje, wojny, awantury, konfederacje, wreszcie będzie święty spokój. (…) Wszyscy ci wkrótce się zorientowali, że wojny są dalej, awantury są dalej, tylko my nie mamy już żadnego wpływu i nie decydujemy o sobie, bo teraz gdzieś daleko, w odległych stolicach, decyduje się o naszych sprawach, to tam zabiera się pieniądze, które my wypracowujemy i tak naprawdę pracujemy na rachunek innych.

To jest własne państwo, że czujesz, że pracujesz w nim na własny rachunek, że czujesz, że ty właśnie budujesz tutaj swoją ojczyznę, że to jest twoja przyszłość, że w twoich rękach jest decyzja, że ty przesądzasz o tym, kto będzie rządził, a kto nie. I na tym polega istota wolności i niepodległości i suwerenności, że to ty sam decydujesz o sobie i decydujesz o swoim państwie i dlatego warto niepodległości i suwerenności bronić za każdą cenę…

Przypominam – mówi to prezydent Polski. Ten sam, który chwilę wcześniej wypiął pierś po nieswoje zasługi w kwestii modernizacji trasy S3, którą ta wredna, wroga, dybiąca na naszą niepodległość, odsuwająca nas o decydowania o własnym losie Unia Europejska finansuje w 80 procentach!

Nie mówiąc już o tym, że porównanie Unii Europejskiej do zaborców Polski z wieku XVIII, XIX i XX, jest całkowicie dyskwalifikujące intelektualnie, kompromitujące dla niego i dla Uniwersytetu Jagiellońskiego, którego Andrzej Duda jest absolwentem. Jeśli rzeczywiście są jakieś „Himalaje głupoty”, to pan prezydent nie tylko ma na koncie „Koronę Himalajów”, ale właśnie dokonał niemożliwego – wejścia na K-2 idiotyzmu w zimie i to nie oglądając się na „okno pogodowe”.

                                                                                                                                                                                                        Jan Rocki

 

/tekst ukazał się w „Trybunie”   Nr 51-52 (1245-1246) 14-15 marzec 2018 r. /